baner

Recenzja

Raya i ostatni smok [recenzja]

Przemysław Pawełek recenzuje Raya i ostatni smok
7/10
Raya i ostatni smok [recenzja]
7/10
W ostatniej dekadzie Disney przyzwyczaił do dość zachowawczej polityki produkcyjnej. Nie licząc propozycji Pixara, był to zazwyczaj drenaż dużych marek, sequele i remake'i starych hitów. Nawet gigant wychodzi jednak czasem ze swojej strefy leniwego komfortu, czego przykładem była choćby dość odważna jak na niego "Cruella", czy właśnie opisywana przeze mnie "Raya i Ostatni Smok".

Amerykańskie studio przyzwyczaiło widza do swoich ulubionych kierunków geograficznych - Europa (najlepiej ta 'stara'), Hawaje, Japonia, kraje arabskie, ewentualnie Chiny. Tymczasem Raya to nowa disneyowska księżniczka, która przybyła z zupełnie innego świata. Tym razem stworzono fikcyjny świat fantasy, odległy od naszego, rządzony przez magię i potężne stworzenia, ale jednak osadzony w konkretnym kodzie kulturowym. To świat stworzony jako zlepek państw Półwyspu Indochińskiego i jego okolic, takich jak Wietnam, Tajlandia czy Indonezja.

Zastosowany klucz nadał disneyowskiej produkcji inny charakter, choć głównie od strony wizualnej. To dalej typowa opowieść fantasy o postaci (dziewczynce) z wysokiego rodu, która musi wziąć na siebie ciężar uratowania świata - dojrzeć do zostania bohaterką, a potem po prostu dokonać niemożliwego. I to robi, po drodze ucząc się wiele o sobie, a także o innych.

"Rayę i Ostatniego Smoka" wyróżnia jednak lekkość, z jaką opowiedziano na nowo tę historię, oraz wspomniana strona estetyczna. Mamy tu bowiem liczne nawiązania do państw regionu, czy to jeśli chodzi o kwestie topografii terenu poszczególnych państw, techniki i architektury, sztuki, aż po stosowane techniki i sztuki walki. Osoby odpowiedzialne za design całości i jednocześnie zachowanie odrębności zaludniających ten światek narodów zrobiły kawał naprawdę dobrej roboty.

Ich dzieło nie zostało jednocześnie zaprzepaszczone przez animatorów, którzy wykreowali ten świat w pieczołowity sposób. Widać tu echa technik z "Króla Lwa" czy "Vaiany", bo to perfekcyjnie oddana fizyka wody, piękne stepy, postapokaliptyczne w sumie pustynie, płynny ruch postaci. Choć tu mam akurat drobne zastrzeżenie - na tle niesamowicie dopracowanych drugich planów postaci głównych bohaterów zachowują umowny, uproszczony, cartoonowy charakter, który kontrastuje z całością, podobnie jak ich 'gliniana' faktura skóry jest bardzo odmienna od szczegółowych faktur innych powierzchni. Ale to jak rozumiem po prostu przyjęta konwencja, będąca ostatecznie drobnym mankamentem.

Pomimo bycia 'kolejną opowieścią o disneyowskiej księżniczce' "Raya..." pozostaje dla mnie filmem dość śmiałym, jako próba wykrzesania czegoś nowego, na obcym w sumie dla studia gruncie. Zabrakło tu hollywoodzkich sław, chwytliwych piosenek, które zapewniłyby wirusową promocję, film trafił też na nieszczęsny czas pandemii, ale warto dać mu szansę. Opowieść o Ostatnim Smoku przypomina to, czego produkcje Disneya były obietnicą kiedyś, a mianowicie wartkiej akcji, przygody, humoru i dopieszczonej oprawy wizualnej, bo tego wszystkiego tu nie brakuje.


Autor recenzji jest redaktorem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Raya i ostatni smok

Raya i ostatni smok

Premiera: Listopad 2021
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 103 min.
Wydawnictwo: Galapagos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-